piątek, 30 listopada 2012

Tytułem wstępu...


Umysły ścisłe nie szanują humanistów. Humaniści nie szanują umysłów ścisłych. Tacy informatycy na przykład: jeżdżą dobrymi samochodami i program do drukowania okładek na pirackie płyty sobie potrafią napisać. Jeśli sami nie potrafią, to zawsze mają na podorędziu jakiegoś programistę. Humanistom pozostają zdania wielokrotnie złożone oraz dobre (drogie) książki. I to już nie jest sprawiedliwe.

Kreatywna antypatia spod znaku programiści pozdrawiają humanistów i odwrotnie może jednak dopingować. W dzisiejszych czasach trudno obłożyć się starodrukami i z gęsim piórem w dłoni patrzeć jak atrament wsiąka w czerpany papier. Chcąc spełniać się w zawodzie, badać, odkrywać i dzielić się wiedzą (a o to przecież chodzi), nawet humanista musi okiełznać wszechobecne "internety" i nauczyć się sprawnie w świecie tych insektów poruszać. Co gorsza, raz zmuszony do użycia nowoczesnych narzędzi technologii informacyjnej, humanista może zauważyć, że proces zdobywania informacji nie zawsze musi być okupiony żmudnymi ćwiczeniami z papierologii stosowanej, że do cennych danych może dotrzeć bez wychodzenia z domu a średniowieczne manuskrypty oglądać popijając kawę.

Można? Oczywiście, że można.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz